System oceniania osiągnięć uczniów w polskiej szkole ma kardynalne wady. Najważniejszą z nich jest różnorodność, czyli chaos prawny widoczny dopiero podczas zestawień i porównań zapisów umieszczanych w statutach szkolnych. Uczeń konkretnej szkoły ma pecha, jeśli trafi na wadliwy zapis WSO w jego placówce albo szczęście, gdy trafi na grono życzliwych nauczycieli. A przecież każdy uczeń zasługuje na równe szanse i jednolite traktowanie. Jednak co szkoła to inne zasady oceniania, jakby placówki edukacyjne były samodzielne i niezależne… Poniższe rozważania oparte na analizie dokumentacji szkół dostępnej w internecie przedstawiają stan faktyczny.
Plusy i minusy niszczą uczniów
Plusy i minusy dzielą oceny szkolne na połówki, ćwiartki i mniejsze części po to, aby… „zniszczyć ucznia”. Konkluzja ta wynika z doświadczenia, obliczeń, logicznego myślenia, a także wskazań e-dzienników. Stawianie plusów i minusów przez nauczycieli jest intuicyjne lub „uznaniowe” a nie obowiązkowe w skali ocen 1-6 i bywa spontaniczne a nie ściśle określone.
Oczywiście mówimy o stosowaniu dodatków do ocen bez szczegółowych zapisów we WSO (wewnątrzszkolnych systemach oceniania) i PZO (Przedmiotowych zasadach oceniania), gdzie mogą one mieć przeliczniki procentowe w ocenach z kartkówek, testów czy sprawdzianów. Jednak ocenianie nie kończy się na pracach pisemnych, gdzie wstawiane plusy i minusy mogą być usystematyzowane.
1. Różne zapisy WSO 2. Symulacje ocen 3. Fikcja nadzoru 4. Gorący przykład 5. Demoralizacja kadry
W zapisach statutowych i ustawie oświatowej czytamy, iż plusy i minusy mogą się pojawić, a więc nie muszą, są fakultatywne, opcjonalne. Dlatego szkoły, nauczyciele, rzadko kiedy „przejmują się” pisemnymi wyjaśnieniami oceniania w PZO.
We wstawianiu ocen z dodatkowymi znaczkami matematycznymi do dzienników i e-dzienników nie chodzi tylko o ucznia z powiększoną lub zmniejszoną oceną, ale o wszystkich tych, którzy są pozbawieni takiej możliwości w tym samym miejscu realizacji programu nauczania, w tej samej szkole u innych nauczycieli oraz w całym kraju, we wszystkich placówkach. Czyż pedagogika i prawo nie zakłada czasem równości uczniów wobec systemu nauczania?
Plusy i minusy jawią się jako elementy subiektywizacji oceny a nie ściśle określona wartość. Wracający spod tablicy i odpowiedzi ustnej uczeń z oceną ozdobioną plusem lub minusem z reguły nie wie(dział), co się stało, że nie dostał pełnej oceny? Dlatego bardziej on i jego koledzy z klasy byli skłonni uznać, że plus oznacza: „podobało się nauczycielowi” a minus, że jednak „nie podobało się”. Gorzej, że częściej uczniowie podsumowują tego typu „występy” i klasyfikację komentarzami: „Pani ma słabość do Kowalskiej”, „Uroda Kowalskiej robi większe wrażenie na panu” czy „Pani chodziła z mamą Nowak do szkoły” itp. To demoralizuje środowisko i w efekcie krzywdzi obie strony: uczniów i nauczycieli.
Najmniejsze podejrzenie o brak obiektywizmu i transparentności oceniania podważa powagę funkcjonowania państwa, które bierze pełną odpowiedzialność za swoich funkcjonariuszy. A jak wiemy, dzieci i młodzież są niezmiennie wrażliwe w zakresie dostrzegania różnic w ich traktowaniu oraz ocenianiu. To najbardziej konfliktogenny i najczulszy element systemu. W świetle hejtu skierowanego wobec nauczycieli w kwietniu(!) 2019 – strajk powszechny – ocenianie to punkt najmniej czytelny i transparentny. Kluczowy powód szykanowania i nienawiści opinii publicznej środowiska rad pedagogicznych.
Z racji autonomii nauczyciela ocenianie będzie procesem dwuznacznym etycznie dopóty, dopóki ową niezależność nie ograniczy transparentna i jednorodna w całym kraju metoda oceniania. Chodzi o to, aby ucznia oceniał obiektywny system a nie nauczyciel z całym swoim bagażem subiektywnych i obiektywnych odczuć, uprzedzeń pozytywnych lub negatywnych. Zakładamy, że ma on dobre intencje podobnie jak kierowca wiozący dzieci autobusem szkolnym do placówki. Jakkolwiek zachowanie obu jest/może być różnie interpretowane.
Ewentualnych szkód wyrządzonych uczniom przez nauczycieli obniżających lub podwyższających oceny nie można lekceważyć.
Szansą na uzyskanie obiektywizmu i zrównania w prawach wszystkich uczniów są e-dzienniki ze szczególnym miejscem, jakie przydzielić należy poprawnie zaprojektowanej metodzie wyliczania oceny klasyfikacyjnej za pomocą średniej ważonej (zob. Programowa reforma…).
Nieodzowna wydaje się rekonstrukcja skali ocen odrzucająca plusy i minusy, a także szyny i wszelkie inne zapisy mogące wpływać na klasyfikację końcoworoczną ucznia. Po nieudanej reformie z 2000 r. i rozwiązaniu gimnazjów należałoby powrócić do skali 2-5, odrzucając jedynki i szóstki, skasować ocenę niedostateczną, ale to temat na kolejny felieton.
1. Różne zapisy WSO
Zależnie od tradycji danej placówki lub nawyków nauczycieli spotkamy plusy i minusy używane z różnym nasileniem, ale także szkoły, gdzie praktycznie nikt ich nie stosuje. Różnice te sprawiają, iż są szkoły, gdzie tradycyjnie od lat „naciąga się” uczniom oceny przy pomocy plusów lub obniża minusami.
W praktyce oznacza to, iż uczniowie nagradzani plusami w przeciwieństwie do rówieśników z innych placówek mogą częściej sięgać po nagrody wójta, burmistrza, starosty, a nawet ministrów i premierów, ponieważ ich półroczne oceny na koniec roku będą zaokrąglane w górę. Tam, gdzie nie stosuje się plusów, oceny będą constans, czyli uczniowie zostaną pokrzywdzeni? No właśnie?
Tabela 1. WSO ze skalą ocen uwzgledniającą plusy i minusy
Z tabeli 1. na foto 1. wynika, że w szkole stosuje się plusy i minusy. Wartość plusa jest podwyższeniem oceny o 0,5 p., minus zaś obniża oceny o 0,25 p. Słowem uczeń wiedział więcej niż np. na ocenę dobrą, ale za mało na bardzo dobrą, więc został nagrodzony plusem. Ok, dobrze, ale… We WSO tego statutu jak i w pozostałych około 100 badanych nie ma zapisu świadczącego o stosowaniu plusów i minusów w formach pisemnych sprawdzających osiągnięcia uczniów i prawdopodobnie nie występują też w PZO. Do istniejących kolumn w tabeli 1. należałoby dodać wartość punktową i procentową przeliczającą punkty i procenty na oceny, połówki i ćwiartki. Na tym nie koniec, ponieważ okazuje się, że wartości 0,5 i 0,25 nie są stałe i nie obowiązują w całym kraju i szkoły różnie je wyliczają.
Radość ucznia z uzyskania plusa, swoistej nagrody, jest tylko pozorna. Otóż w szkole obok lub po drugiej stronie ulicy nie stawia się plusów, zaokrągla się oceny w górę.
Na foto 2 w innym statucie widzimy zapis określający wartość plusa na 0,3 a minusa na 0,2.
Uczniowie trafiają na różne zapisy wartości plusów i minusów zależnie od szkoły. Gdyby więc ustawa obligowała do jednorodności przeliczanej na punkty i procenty oraz do konieczności wstawiania plusów i minusów, nie byłoby rozbieżności formalnych w ocenianiu. Musiałyby zawierać przeliczniki punktowe na procentowe we wszystkich formach sprawdzania osiągnięć ucznia.
Wyżej, na foto 3, widzimy ustalenia plusów i minusów w e-dzienniku. Zapis ten potwierdza prawdę o dowolności wyliczania plusów i minusów przez rady pedagogiczne. Niektóre szkoły określają wartość dla tzw. „szyn”, są to oceny np. „2=”, czyli tak naprawdę 1,5.
Z zapisów WSO w kolejnym statucie na foto 4 p. 3 wynika, iż oceny półroczne mogą mieć plusy i minusy, więc dodatkowe wartości. Jednak tego typu uregulowania prawne nie wymuszają powszechnego stosowania „dodatków”.
Szkoły więc zasadniczo mogą różnić się i różnią między sobą. W ten sposób szkodzą uczniom nadmiernym zawyżaniem ocen (plusy) lub zaniżaniem (minusy).
Nabiera to szczególnego znaczenia podczas klasyfikacji końcowej, gdy plus z pierwszego półrocza może zadecydować o ocenie wyższej ucznia ze szkoły, w której stawia się na półrocze plusy. I co najgorsze: o podwyższeniu oceny zadecyduje nie system, ale nauczyciel, ponieważ ma on „monopol na ocenianie” – oficjalnie nazywamy to: autonomią.
Dlaczego określenie: „co najgorsze”? Dlatego, że wszelkie niejasności, nierówności wobec prawa, decyzje wolicjonalne i indywidualne, wpływają na fatalny obraz całego środowiska nauczycieli. Oskarża się wszystkich, całą grupę zawodową o tendencyjność, nierzetelność i brak transparentności: o niesprawiedliwość. I słusznie? Raczej tak, ale nie nauczyciele odpowiadają za stan faktyczny systemu edukacji.
Dla ucznia dobrego nie ma znaczenia, gdy przy ocenie zobaczy znaczek plus lub minus, bowiem oba będą sugerowały, że nie zasłużył np. na szóstkę (5+, 6-) – w jego mniemaniu został skrzywdzony.
2. Symulacje ocen
Podczas symulacji średnich ocen widać zależności pomiędzy podwyższaniem a zmniejszaniem oceny.
Tabela 2. Symulacje ocen średnich z plusami i minusami
W tabeli 2. widzimy trzy rodzaje symulacji ocen bez plusów i minusów, z plusami i z minusami przy czwartej ocenie z wagą najwyższą (4). Zwróćmy uwagę na wiersze 18-19. W komórkach 18G a później 18N i 18U zaznaczonych na czerwono widzimy średnie ważone ocen kolejno 1,60 – bez plusów i minusów, 1,70 – z plusem przy ostatniej ocenie i 1,50 z minusem przy ostatniej ocenie. Najwyższą średnią ma uczeń w szkole, gdzie nauczyciel postawił mu plusa, najniższą ma uczeń z minusem. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tylko uczeń z oceną z plusem będzie promowany bez poprawki, bowiem e-dziennik np. Librus zaokrągla do 2 oceny od 0,7 standardowo. Możliwe jest też, że wskazane trzy szkoły samodzielnie ustaliły sobie średnią oceną promującą na 1,9 i żaden z uczniów nie uniknie poprawki.
Nie dość więc, że szkoły same ustalają progi ocen, np. na ocenę dopuszczającą należy wykazać się średnią ocen z przedmiotu na poziomie 1,70, to jeszcze dodatkowo różnorodność systemu oceniania wzbogacana jest przez plusy, minusy i szyny.
W polskiej szkole obowiązuje skala ocen 1-6, ale myliłby się ktoś, kto twierdziłby, że mamy skalę sześciostopniową, ponieważ w dziennikach można zobaczyć ich szesnaście: 1, 1+, 2-, 2, 2+, 3-, 3, 3+, 4-, 4, 4+, 5-, 5, 5+, 6-, 6 = 16 ocen a nawet 18 z 1- i 6+ wykraczającymi poza skalę. I to nie do końca jest prawdą, ponieważ przez wiele pokoleń nauczyciele wpisywali różne znaczki na czele z pozostałością dawnego systemu oceniania, czyli z “szynami”, które jeszcze od czasu do czasu się zdarzają, a wyglądają: 2= (dwa na szynach), 3= (trzy na szynach) itd. A więc nie 16 czy 18 ocen w skali, ale czasami zdarza się aż 21(?!) różnych ocen w dziennikach. System nie może być uzależniony od nawyków nauczycieli, którzy w jednej szkole “dzielą włos na czworo”, stawiając z kartkówek nawet 2=, a w innych stosowane są tylko “okrągłe” cyfry.
I jeszcze to nieszczęsne ZERO! W wielu szkołach cyfra „0” funkcjonuje w e-dziennikach jako ocena liczona do średniej ()arytmetycznej lub ważonej) na równych prawach z innymi ze skali 1-6. Dla mnie osobiście jest to nie tylko niezgodne z prawem, rozporządzeniem MEN z 1999 r., ale świadczy o zgodzie środowiska na przemoc wobec uczniów w postaci ich zastraszania. Tak zwane dyscyplinowanie wagarowiczów do przychodzenia na sprawdziany, także typu egzaminów zewnętrznych, jest przerzucaniem odpowiedzialności szkoły za efekty edukacyjne na uczniów (EWD).
3. Fikcja nadzoru
Plusy i minusy niszczą uczniów. Są uznaniowe i zależą od nawyków nauczycieli, ich humoru, nastawienia, relacji z uczniami itp. Wymykają się zatem spod kontroli nadzoru pedagogicznego. Dyrektor czy kurator nie ma możliwości wprowadzania korekty w zakresie ich procentowego udziału w ocenianiu szkolnym.
To tak, jakby premię i tytuł „pracownika miesiąca” dostawał pracownik „Biedronki” przy ul. Krakowskiej a przy Wrocławskiej już nie, bo tam nie „nadaje się” wyróżnień. Nikt kierownika nie zmusi, aby robił co miesiąc konkursy i podsumowania, nie ma tego w przydziale obowiązków.
Wielu dyrektorów szkół „pęka z dumy”, gdy mowa o ich wypracowanych systemach oceniania WSO i PZO. Na pewno są przemyślane, sprawiedliwe, transparentne i rzetelne. No i oczywiście: są zgodne z prawem na 100%. Pochylają jednak głowy z pokorą podczas narad u burmistrzów, starostów, ponieważ znów wyczytano ich placówki jako „szkoły straconych szans” (zob. Szkoła barbarzyńców), z najniższą zdawalnością egzaminów zewnętrznych, najniższą średnią ocen uczniów, najmniejszą ilością świadectw z paskiem i nagród. Czasami dodatkowo w placówkach tych wzrasta potrzeba interwencji pedagoga, psychologa a także i policji, gdyż wzrasta poziom agresji uczniów. Władze „głaskają” takiego dyrektora po głowie z wyrozumiałością i współczuciem, bo jego naboru trafiają „najgorsze elementy” i trudno o wyniki. Tymczasem uczniowie zachowują się irracjonalnie i agresywnie, ponieważ metody oceniania są niedopracowane i z gruntu niesprawiedliwe.
Wracają owi dyrektorzy na zebrania rad pedagogicznych i żalą się lub wręcz oskarżają nauczycieli o małe zaangażowanie w pracy. Zupełnie nie kojarzą faktu, że gubi ich właśnie ów „rzetelnie wykonany” zapis WSO, gdzie wyznaczyli np. swoim uczniom:
- progi średnich ocen z 0,9 po przecinku, gdy w szkole obok są na 0,7;
- określili możliwość poprawiania ocen ze sprawdzianów w ciągu dwóch tygodni po pojawieniu się oceny w e-dzienniku? – w szkole obok można poprawiać każdą ocenę cały półrocze (!);
- zapisali w statucie, iż ocena poprawiona liczy się do średniej z tą samą wagą – w szkole obok ocena poprawiona „znika” ocenę poprawianą, czyli wymazuje się np. jedynkę (Ameryka!);
- określili wartości plusów i minusów – w szkole obok nie stawia się plusów, tylko zaokrągla wyżej… itd., itp.
W szkole obok trwa „błogie leniuchowanie” uczniów, spolegliwość nauczycieli i dzięki temu jest więcej piątek, szóstek, świadectw z paskiem i uśmiechu na twarzy. Można? Można.
Dyrektorzy szkół nie powinni ograniczać zainteresowania zasadami oceniania tylko w podległych im placówkach. Muszą dążyć do jednolitości w mieście, powiecie, województwie a kuratorzy w całym kraju. Jeśli tego nie zrobią, może okazać się, że ich uczniowie czy szkoły są daleko w tyle w statystykach i nagrodach.
W końcu nagrody szkolne otrzymuje się nie za wiedzę, tylko za oceny, pomijając elitarne wciąż konkursy dla wąskiej 2-4% grupy spośród 4,5 mln. rzeszy uczniów.
W polskiej oświacie nie ma mechanizmu polegającego na tym, że jeśli ktoś zauważy jakieś luki prawne lub systemowy paraliż, zator, błędy, to szybko zgłasza „do góry” i w kolejnych dniach coś się zmienia, przewartościowuje.
4. Gorący przykład
W okresie pandemii system oceniania musiał się załamać. Oprócz ocen za zadania domowe, pozostałe sposoby sprawdzania osiągnięć ucznia zakładają ścisły nadzór nauczyciela nad pracą uczniów. Oznacza to, iż muszą być wykonywane w klasie pod kontrolą – w przeciwnym razie są nielegalne, niezgodne z prawem. Jak tego dokonać w okresie zdalnej nauki? Nie można, bo uczniowie łączą się by facebook na forach i rozwiązują sprawdziany grupami; podczas odpowiedzi ustnych patrzą się do kamery i czytają odpowiedzi z „promptera” – drugiego urządzenia, z zeszytu, podręcznika itp.
Dziesiątki tysięcy szkół i nauczycieli uparcie trzyma się statutowych zasad oceniania. Nikt ich z zapisów prawnych obowiązujących w placówkach nie zwolnił? Podczas gdy w okresie nauczania stacjonarnego niektórzy stawiali po 20 ocen w półroczu, teraz wpisują 5. Wielu bezmyślnie waży oceny i uczeń ma w dzienniku dwie oceny ze sprawdzianów z wagą 10 i trzy za zadanie domowe z wagą 2. Szkole grozi przewartościowanie, ujemne lub dodatnie, nieważne, bo tak czy inaczej wyniki zostaną wykoślawione.
Przydałoby się w takich chwilach rozporządzenie MEN ograniczające ocenianie i wagi ocen do np. dwóch form: pisemnej i ustnej, a także wyłączenie „ważenia ocen” lub ograniczenie wag do 1-2 w całym kraju. Nic takiego jednak się nie zadziało, szkoły i nauczycieli pozostawiono samym sobie ze swoimi problemami, wątpliwościami. Konsekwencje takiej nonszalancji nadzoru już są tragiczne. Demoralizacja środowiska następuje w zastraszającym tempie. Starsi uczniowie np. w okresie nauczania zdalnego są na wakacjach… Koniec przykładu.
System nie potrafi się diagnozować i leczyć, reformować małymi kroczkami. Dziesiątki tysięcy urzędników nadzoru ma płacone za pilnowanie prawa takiego, jakie jest. A jeśli jest niedoskonałe, to nie ich kompetencje i marazm, przewartościowania, błędy totalne trwają.
5. Demoralizacja kadry
Nie wiadomo czy kiedykolwiek uda się znieść tyranię różnorodnych systemów oceniania w szkole. Plusy i minusy to relikt przeszłości znany z folwarku pańszczyźnianego, gdzie zawsze rację ma nadzorca (nauczyciel) stojący z batem (ocenami ndst.) nad Oluchną i Pietruchą (uczniowie). Jeśli zechce, wstawi plusika dziecku, jeśli nie zechce, nie wstawi lub ukarze minusikiem. To nie koniec, bo szkolny „zamordyzm trwa w najlepsze”.
Jeśli uczeń nie „będzie grzeczny”, to cała klasa napisze kartkówkę i kolumna jedynek pojawi się w e-dzienniku. A jak mamusia będzie na wywiadówce zgłaszać anse, to „synuś” też dostanie ze sprawdzianu jedyneczkę. Cała klasa dostanie, jeśli nie przestanie „podskakiwać”, bo nauczyciel tak ułoży sprawdzian, że wszystkim „pójdzie w pięty”. Ktoś chce podważyć ocenę roczną wstawioną przez nauczyciela? Napisze sprawdzian poprawkowy. Pytania do niego przygotuje ten sam nauczyciel i z łatwością udowodni, że ma rację.
I tak to się kręci od 100 lat w polskiej szkole. Wszyscy o tym wiedzą („piątka piątce nierówna”), ale gdy ktoś mówi o zmianach i reformach, środowisko „wybałusza gały” ze zdziwienia, bo jakże to?, a po co to?, a o co chodzi?… Chocholi taniec. Nawet nauczyciele mający dzieci w szkołach nie widzą nic złego w tym, że jedno dziecko ma plusy i minusy, drugie nie?! Jedno ma 5 ocen z polskiego w półroczu, drugie 25?! Jedno może poprawiać wszystkie oceny, drugie tylko ze sprawdzianów itd.
Oświata bez „dęcia w róg” trwa, tylko trwa, wykłada się, podnosi, reformuje bez reform, obarcza nauczycieli odpowiedzialnością za system, szukając winnego uczniowskich niepowodzeń i spadek zainteresowania edukacją, i znów reformuje bez reformowania, pada i wstaje przed egzaminami zewnętrznymi i na tym koniec, bo „Wyniki matur nie są złe!!!” – ogłasza telewizja…
Najwyższy czas zrozumieć, że za tyranią szkolnych systemów oceniania kryją się dziecięce i młodzieńcze łzy, notoryczny stres, obniżenie samooceny, poczucie alienacji w środowisku rówieśniczym, depresja i trauma na całe życie. Polska szkoła nastawiona jest na udowadnianiu uczniowi jego niedoskonałości zamiast go uskrzydlać.
Strażnicy bramy – od kogo zależą zmiany?
Tytuł cyklu „Strażnicy bramy” to aluzja do przypowieści zawartej w „Procesie” Franza Kafki (zob. Kafka i poszukiwanie szczęścia). Jest tam mowa o strażniku pełniącym rolę odźwiernego bramy prawa, do której przyszedł prosty człowiek. Pragnie on pójść dalej, wejść za bramę, aby poznać prawdę o życiu i szukać szczęścia, ale strażnik go zatrzymuje, strasząc konsekwencjami i onieśmielając. Tak działa współczesna polska szkoła. Niby jest pełna empatii i marzeń o idealnych absolwentach, ale tak naprawdę nie bardzo wie, jakiego obywatela ma kształtować a ocenianiem „podcina mu skrzydła”. Kto ma zmienić ten stan rzeczy, jeśli nie świadomi „Strażnicy bramy”?