Od 75 lat nikogo nie dziwią realia polskiej szkoły w zakresie oceniania. Przykładowo dwie nauczycielki tego samego przedmiotu wstawiają różnie ilości ocen w półroczu. Pierwsza np. 15-18, druga 3-5, a przecież realizują ten sam program nauczania, korzystają z tego samego podręcznika? Skoro tak jest, nie można mówić o równości uczniów wobec prawa. Gdyby uczeń pierwszej nauczycielki zmienił klasę, miałby zupełnie inne środowisko pracy, mniej ocen i stresu, byłby szczęśliwszy…
Nagły wzrost agresji szkolnej w byłych już gimnazjach wynikał ze ściany obojętności i/lub barbarzyństwa, z jakim stykali się nieprzyzwyczajeni do niesprawiedliwego systemy oceniania uczniowie. Nie wiedzą o tym nawet, ale barbarzyństwo placówek, do których uczęszczali brało się z totalnej nieporadności nauczycieli przedmiotów egzaminacyjnych. Korzystając z autonomii oceniania i podążając za wzrostem wskaźnika EWD, włączyli do oceniania „nowoczesną broń”, współczesny pejcz szkolny w postaci średniej ważonej. Jej niekontrolowane przez MEN wprowadzone wraz z e-dziennikami do szkół obnaża całe środowisko edukacyjne włącznie z nadzorem pedagogicznym.
Zaniechanie działań kontrolnych i brak reakcji na „widzimisię” rad pedagogicznych, bezrozumnych dyrektorów szkół, wciąż niszczy uczniów i demoralizuje środowisko szkolne. Zawód nauczyciela stał się najbardziej znienawidzonym społecznie. Przekonaliśmy się o tym w kwietniu 2019 r.
Czerwone światło alarmujące, że coś jest „nie halo!” w polskiej oświacie powinno było zapalić się po lekturze Raportu NIK z 2018 (R18). Wykazał on, iż 20% uczniów podstawówek, 34% gimnazjów i aż(!) 46% (niemal połowa) uczniów szkół średnich zanotowało w latach 2015-2017 na świadectwach końcowych oceny dopuszczające z matematyki. NIK zażądała od MEN wycofania matematyk z matury, MEN się wzburzyło w rodzaju „NIK(t) nie będzie nam mówił, my wiemy lepiej!!!”. I na tym poprzestano.
Skoro trzyletnie statystyki wykazały niewiarygodnie niski stan nauczania matematyki, należało przeprowadzić szczegółowe badania, aby ustalić, co jest tego przyczyną? Poza niskim poziomem merytorycznym i dydaktycznym nauczycieli, których łatwo o wszystko obwiniać, z pewnością zawiódł system oceniania i program nauczania. Aby go zmienić, lub aby cokolwiek w oświacie zmienić, musiałaby mieć gospodarza z prawdziwego zdarzenia. Tymczasem kolejni ministrowie dają się wciągać w robienie polityki, najmniej czasu poświęcając bieżącemu stanowi edukacji dzieci i młodzieży.
1. Prawda o stanie szkoły
Przydałoby się ustalić prawdę o stanie polskiej szkoły i poziomie wiedzy uczniów, ale nie ma narzędzi obiektywnych do takich badań. Owszem, są oceny klasyfikacyjne i egzaminy zewnętrzne z matur, wskaźnik Edukacyjnej wartości dodanej (EWD), jednak narzędzia te okazują się nierzetelne, wybiórcze i fałszujące rzeczywistość. Ba, w dużej mierze przyczyniają się do wzrostu poziomu agresji psychicznej środowiska wobec ucznia (zob. „Szkoła barbarzyńców„). Dowodem jest też poważny i wyraźny spadek zainteresowania maturą wśród uczniów techników.
Powyższy obrazek „Metafora polskiego systemu edukacji” wymaga kilku zdań komentarza. Trzymana „poważną boją” – tradycją – łódź polskiej edukacji stoi w miejscu i nie zapowiada się, aby kiedyś ruszyła z miejsca. Ewentualne wiatry potrzebne do startu (reformy) wieją zupełnie gdzie indziej (wola polityczna, zainteresowanie kolejnych rządów). Nurek, nauczyciel, jest obciążony fatalnym obowiązkiem tworzenia prawa, na czym się nie zna (kotwica). Z tego powodu polski uczeń nie ma szans na równe traktowanie, wszystko zależy, na kogo w szkole trafi, na jakich nauczycieli, w jakim mieści mieszka, na ile mądra będzie jego rada pedagogiczna i jakie zasady oceniania wymyśli.
Teoretycznie wszystko działa, jest morze (infrastruktura), łódź (programy nauczania) i marynarze (4,5 mln. uczniów). Są też sternicy i oficerowie zawodowi (nauczyciele), ale od wieków zamiast płynąć, tylko dryfują w kółko, zabierając na pokład wciąż nowe pokolenia. Odrywając je od współczesności, zawożą na głęboką wodę do boi świętych edukacyjnych tradycji nazywanych ogólnie „historią”, gdzie zarzucają kotwicę… A jakie są skutki?
Przeciętny maturzysta kończący szkołę wita się z realiami świata przeświadczony, że co dopiero skończyła się II wojna światowa, złoty okres dla Polski trwał za czasów bogów olimpijskich a najnowszą polską literaturę tworzą Mickiewicz, Sienkiewicz i Mrożek. Słowem szkoła średnia fałszuje obraz rzeczywistości w ogóle nie przygotowując młodzieży o życia społecznego. Dowodem na to jest skostniały system nauczania języka polskiego, który w ogóle nie ma nic wspólnego ze współczesnością. Uczniowie liceów czytają bowiem dzieła staropolskie i 19wieczne. Zatem na dobrą sprawę nie mają kontaktu ze współczesnym literackim językiem polskim.
Absolwenci polskich szkół średnich są wychowywani na emigrantów i w rzeczy samej po odebraniu świadectwa dojrzałości są gotowi do emigrowania na Wyspy mitycznego Zjednoczonego Królestwa (UK), z którym wiążą życiowe plany. Mają bowiem kontakt ze współczesnym językiem angielskim i więcej do powiedzenia po angielsku niż po polsku.
Przeciętny maturzysta technikum mający za zadanie wypowiedzieć się w co najmniej 250 wyrazach już po zapisaniu drugiego zdania po polsku zaczyna liczyć na marginesie, ile słów zostało mu do wywiązania się z obowiązku maturalnego. Wie, że cokolwiek napisze, streści, opowie, zda. Nie musi się starać, bo do niczego ta ocena nie jest potrzebna. Sami więc systemowo „zatapiamy” język ojczysty i polską kulturę, ucząc staropolszczyzny, padając na kolana pod pomnikami romantyków i pozytywistów, jakby współcześnie nie było Mickiewiczów, jakby nie urodzili się jeszcze mądrzy Polacy, których warto byłoby poznawać tu i teraz.
2. Meandry chaosu prawnego
WSO to główny oskarżony o szerzenie chaosu prawnego, którego strażnikami są nauczyciele, dyrektorzy, wizytatorzy, kuratorzy, ministrowie, premierzy, prezydenci RP, począwszy od międzywojnia.
Rady pedagogiczne dzisiaj mają prawo do różnorodnego, dowolnego i często spontanicznego oceniania uczniów. Tego nie da się objąć tzw. nadzorem pedagogicznym, gdyż dyrektor analizując dzienniki, nic nie może zrobić, ponieważ nie ma kompetencji oceniania sposobu metod oceniania nauczyciela. Widzi np. u jednego z pracowników, nauczyciela matematyki w klasie 5a 16 ocen cząstkowych w półroczu, u drugiego w klasie 5b tylko 4. Jest różnica? To nie koniec, bo np. z tych 16. ocen 9 (!) to kartkówki a 7 (!) sprawdziany, z kolei w klasie 5b na 4 oceny aż 3 to sprawdziany – czyli na pewno nauczyciele ci nie sankcjonują prawa ucznia do różnorodności i stosowania wielu form a co najwyżej dwóch i lekceważą zapisy w statucie szkoły oraz w PZO, gdzie form i wag ocen jest np. 6 a mówi o tym skala wag: 1-6. Co gorsza, uczniowie nie mają prawa zakwestionować oceny klasyfikacyjnej, bo nawet jeśli, usłyszą, że „Ocena jest zgodna z prawem, o którym nauczyciel informował uczniów na początku roku”.
Tak naprawdę jednak „sklecone prawo szkolne” jest porażką a uczeń jest ofiarą.
Zobaczmy kluczowe fragmenty, stan prawny aktualny na dzień: 15.06.2020, Dz.U.2019.0.1481 t.j. w Ustawie z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (USO’91):
Art. 44b. Ocenianie osiągnięć edukacyjnych i zachowania ucznia
- Ocenianie osiągnięć edukacyjnych i zachowania ucznia odbywa się w ramach oceniania wewnątrzszkolnego, które ma na celu:
- informowanie ucznia o poziomie jego osiągnięć edukacyjnych i jego zachowaniu oraz o postępach w tym zakresie;
- udzielanie uczniowi pomocy w nauce poprzez przekazanie uczniowi informacji o tym, co zrobił dobrze i jak powinien się dalej uczyć;
- udzielanie wskazówek do samodzielnego planowania własnego rozwoju;
- motywowanie ucznia do dalszych postępów w nauce i zachowaniu;
- dostarczanie rodzicom i nauczycielom informacji o postępach i trudnościach w nauce i zachowaniu ucznia oraz o szczególnych uzdolnieniach ucznia;
- umożliwienie nauczycielom doskonalenia organizacji i metod pracy dydaktyczno-wychowawczej.
- Ocenianie wewnątrzszkolne obejmuje:
- formułowanie przez nauczycieli wymagań edukacyjnych niezbędnych do otrzymania przez ucznia poszczególnych śródrocznych i rocznych ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych oraz zajęć, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 13 podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej, językowej i religijnej uczniów ust. 3;
- ustalanie kryteriów oceniania zachowania;
- ustalanie ocen bieżących i śródrocznych ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych oraz zajęć, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 13 podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej, językowej i religijnej uczniów ust. 3, a także śródrocznej oceny klasyfikacyjnej zachowania;
- przeprowadzanie egzaminów klasyfikacyjnych, o których mowa w art. 44k nieklasyfikowanie ucznia ust. 2 i 3, a także w art. 37 zezwolenie na spełnianie przez dziecko obowiązku przygotowania przedszkolnego, obowiązku szkolnego lub nauki w innych formach ust. 4, art. 115 indywidualny program lub tok nauki ust. 3 i art. 164 zmiana szkoły przez ucznia ust. 3 i 4 ustawy – Prawo oświatowe;
- ustalanie rocznych ocen klasyfikacyjnych z obowiązkowych i dodatkowych zajęć edukacyjnych oraz zajęć, o których mowa w przepisach wydanych na podstawie art. 13 podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej, językowej i religijnej uczniów ust. 3, oraz rocznej oceny klasyfikacyjnej zachowania;
- ustalanie warunków i trybu otrzymania wyższych niż przewidywane rocznych ocen klasyfikacyjnych z zajęć edukacyjnych oraz rocznej oceny klasyfikacyjnej zachowania;
- ustalanie warunków i sposobu przekazywania rodzicom informacji o postępach i trudnościach w nauce i zachowaniu ucznia oraz o szczególnych uzdolnieniach ucznia.
Przymiotnik „wewnątrzszkolny” sugeruje, iż jest to ocenianie w szkole, na terenie placówki i słusznie. Jakkolwiek z biegiem lat wszedł on z pozostałymi rzeczownikami w związek frazeologiczny: „Wewnątrzszkolny system oceniania” (WSO) zapisywany w statutach jako zbiór odrębnych przepisów dotyczących sposobu oceniania osiągnięć uczniów przez nauczycieli i często przekierowujących ich uwagę do PZO – Przedmiotowych zasad oceniania, gdzie są szczegółowo omawiane.
Niestety, każda szkoła w kraju nabrała uprawnień do formułowania WSO i PZO w taki sposób, w jaki… zechce. To poważny błąd rzutujący na jakości nauczania i etosie pracy środowiska. Jedno prawo powinno obowiązywać w całej szkole dla wszystkich uczniów i kadry.
Prawo oświatowe w przedmiocie oceniania nie precyzuje wymagań szczegółowych, zezwalając szkołom na dowolność. W ten sposób przyzwala na patologie i krzywdzenie uczniów w majestacie źle tworzonego prawa, wiążąc ręce organom odwoławczym prowadzącym nadzór pedagogiczny.
Przypomnieć w tym miejscu należy z powagą, iż łamanie zasad zapisanych w statucie szkoły przez ucznia grozi mu konsekwencjami prawnymi od uwagi po skreślenie z listy uczniów szkoły włącznie. Ustawodawca więc mówi do nauczycieli: „oceniajcie w taki sposób, aby wszystko było dobrze i sprawiedliwie”, ale NIE PRECYZUJE, jak to rozumieć!? Proces dydaktyczne jest daleki od religii pozostawiającej wiernym wybór czynienia dobra lub zła ze świadomością konsekwencji w razie szerzenia zła. Szkoła jednak to nie kościół i nie religia, gdzie nauczyciele wierzą, że postępują dobrze. Prawo nie polega na wierze, ale na szczegółowych zapisach i ich realizacji. Te jednak w wielu miejscach prowadzą do krzywdy uczniów i najwyższy czas to zauważyć.
Słowem USO’91 nie precyzując WSO i PZO, jest tylko instrukcją, czego ma dotyczyć. Zostawia pole do tworzenia prawa nauczycielom, szkołom i radom pedagogicznym. Jako że są to ludzie o różnych doświadczeniach i systemy oceniania w szkołach są różne.
System oceniania nie powinien ufać nauczycielowi i jego doświadczeniu (w domyśle: intuicji). Ustawodawca założył, że nie są potrzebne szczegółowe rozporządzenia mówiące nauczycielom jak oceniać, bo środowisko wie lepiej niż Ustawodawca. To fatalnie, powstała w związku z tym furtka wypełniana tradycyjnie określeniami: „na ładne oczy”, „widzimisię” – to metody kojarzone ze szkolnym „zamordyzmem” i „tyranią systemu”. Nieuregulowany system oceniania i niejednolity wprowadza do szkoły patologię.
Nauczyciel wie, że może ucznia pytać ustnie lub pisemnie, stosować kartkówki czy sprawdziany, ma też do dyspozycji sześciostopniową skalę ocen. Pozostałe elementy oceniania, kiedy i jak, z jaką częstotliwością, aby uzyskać konkretne cele, uwzględniając specyfikę przedmiotu, jego wymagania, czy wspomagać się podczas klasyfikacji średnią arytmetyczną lub ważoną?, jeśli ważoną, to w jaki sposób ją stosować? – tego ustawa nie określa, pozostawiając szczegóły w gestii rad pedagogicznych. W związku z tym powstają warunki do nadużyć i nieprzemyślanych sformułowań prowadzących do uczniowskich dramatów a nawet zapaści edukacyjnej, której cechy i skutki odkrywamy pośrednio w R18.
Szkoła czeka na szczegółowe wytyczne zreformowanego i nowoczesnego systemu oceniania.
3. Średnia ważona miażdży
„Średnia ważona miażdży” to tytuł parodiujący filmy zamieszczane na youtube.com pokazujące polemiki polityczne typu: „Kowalski miażdży Nowaka”, gdzie wielbiciele Kowalskiego pragną się pochwalić, jaki to ich kolega czy oblubieniec jest mądry a jaki Nowak głupi. Ten pospolity przymiotnik w wulgarnych odmianach pojawiał się podczas kwietnia(!) 2019 w internecie w odniesieniu do środowiska nauczycieli. I niestety, miażdży jego bezmyślność i gnuśność intelektualną. Jeśli powiemy, że dotyczy to tylko części nauczycieli, całe środowisko poczuje się zwolnione i wyprze się słowami typu: „Mnie to nie dotyczy”. Dlatego celowo wypada przyjąć to uogólnienie jako świadomie dzwoniące do każdej szkoły i pokoju nauczycielskiego na trwogę!
Z R18 wynika, że jakaś(?) część dorosłego szkolnego środowiska* z mózgami offline brała udział w kształtowaniu wyników: 20% w podstawówkach, 34% w gimnazjach i aż 46% ocen dopuszczających na świadectwach z matematyki w szkołach średnich. Chodzi o bezmyślność w korzystaniu z wypaczonego systemu oceniania z użyciem średniej ważonej jako straszaka. Przykre i nie dotyczy tylko matematyków. Jeśli choć jeden uczeń został skrzywdzony w ten sposób, to wszyscy dorośli muszą posypać głowy popiołem. Dlaczego? Bo uczestnicząc lub przyglądając się w milczeniu, współtworzyli niehumanitarny system oceniania ucznia, „podcinając mu skrzydła” i zniechęcając do nauki, wpędzając w kompleksy itd.
*Do dorosłego szkolnego środowiska należą nauczyciele, rodzice, dyrektorzy, wizytatorzy, kuratorzy, departamenty MEN, wiceministrowie i minister, a także władze samorządowe.
Brak zasad szczegółowych (wykonawczych) MEN odnośnie stosowania średniej ważonej „dolewa oliwy do istniejącego chaosu” i stawia system nagi pod pręgierzem krytyki. Dwa dominujące przykłady stosowania średniej ważonej w statutach szkolnych i oba bezprawne, bo powinien być jeden(!):
- Sposób ustalania skali wag dotyczy każdego przedmiotu osobno i zależy od ilości godzin zajęć w tygodniu, form sprawdzania osiągnięć ucznia i stawianych celów programowych. I tak np. poloniści w szkole A. ustalą sobie skalę wag ocen na 1-6 a chemicy na 1-3, bo jedni stosują co najmniej 6 form, drudzy 3 formy sprawdzania osiągnięć ucznia; pierwsi mają trzy godziny tygodniowo zajęć, drudzy jedną.
- W szkole B. metoda średniej ważonej opiera się na ustaleniu sztucznej skali np. 1-12 dla wszystkich nauczycieli, gdzie każdy z nich może sobie wybrać formę wraz z wagą. Nikogo więc w tej placówce nie dziwi, że np. biolog stawiający w półroczu tylko dwie oceny przy jednej stawia wagę 1 a przy drugiej 10. Nie wszystkie z wag są opisane określoną formą sprawdzania osiągnięć ucznia, wiele jest w związku z tym martwych. Najwyższe wagi działają jako straszaki a inne są przewidziane wyłącznie dla wybrańców uczestniczących w olimpiadach.
Już sam fakt istnienia dwóch sposobów interpretowania stosowania metody średniej ważonej jest dowodem na łamanie prawa: bo szkoła jest jedna, uczniowie są równi wobec prawa, więc nie może być mowy o różnych wariantach, ale jednym, spójnym i obowiązkowym. W związku z tym wadą metody A. powyżej jest to, iż obowiązuje tylko w wybranych szkołach oraz, że nauczyciele sami mają decydować o ilościach wag oraz ich przypisaniu do konkretnych ocen. W każdej szkole w Polsce podczas zajęć z chemii czy języka polskiego, matematyki itd. uczeń powinien mieć takie same możliwości wykazania się różnorodnością swoich umiejętności, bo uwaga: prawem nadrzędnym do formułowania form i skal wag jest podstawa programowa. To ona wyznacza formę uzyskania celów edukacyjnych a w każdej polskiej szkole obowiązuje… ten sam program nauczania.
Wadą zastosowania średniej ważonej w przykładzie B. jest to samo co w punkcie A. plus niedorzeczność logiczna i realny brak myślenia twórców – uwaga: działających w ramach uprawnień(!). Ale czy zdadzą kiedyś sprawę ze swoich poczynań i dostaną „rozgrzeszenie”? Nauczyciele skopiowali z innej szkoły lub sami coś tam wymyślili, zatwierdzając to i koniec dyskusji, bo umieścili WSO w statucie i nikt im, w sensie: uczeń, rodzic, organ prowadzący – „nie podskoczy”, bo to nauczyciele tworzą WSO. Czy ich WSO jest zgodnie z USO’91? Nie, łamią ustawę, ponieważ kierują swoje działania w stronę „niszczenia” a nie budowania ucznia, odbierając mu i sobie satysfakcję z potencjalnie odniesionych sukcesów. Realizują podstawę programową, ale wciąż nie mogą być pewni swego, ponieważ ich uczniowie nie otrzymują spodziewanych wysokich ocen, więc są zastraszani najwyższymi wagami ocen.
W tym sensie wprowadzenie średniej ważonej jako metody stosowanej przy klasyfikowaniu uczniów realnie miażdży system, ponieważ obnaża prawdę, iż system prawny dopuszcza samowolę i błądzenie we mgle: „co kraj to obyczaj”, czyli co szkoła to inne zasady oceniania?
4. „50 twarzy… oceny dopuszczającej”
Rady pedagogiczne doskonale znają swój potencjalny narybek i jego możliwości intelektualne. Znają też możliwości lokalnych placówek konkurencyjnych. Zatem mogą tak kreować WSO i PZO, aby minimalizować niebezpieczeństwo niskiego naboru. W tym sensie nie można mówić o jednolitym prawie dla wszystkich uczniów. Nie można też mówić o jednej polskiej szkole, ale o wielu szkołach, gdzie występują zasadnicze różnice w wymaganiach stawianych uczniom do spełnienia. Dla przykładu w szkole A. biolog uczący klasy pierwsze licealne godzinę w tygodniu stawia tylko dwie oceny w półroczu a w szkole B. jego koleżanka sprawdza osiągnięcia uczniów aż 6 razy w półroczu. Uczniowie szkoły A. mają zatem obniżone wymagania w stosunku do szkoły B. w zakresie znajomości materiału biologii, pomimo iż w obu szkołach obowiązuje ten sam program nauczania.
Do szkoły A. jest więcej podań podczas naboru, bo więcej aktualnych jej uczniów ma lepsze oceny i wychodzi z niej zadowolona niż ze szkoły B. Tak powstaje chaos prawny, gdyż jako rodzice nie wiemy, która ze szkół krzywdzi nasze dziecko, a co ważniejsze i odczuwalne przez uczniów: oceny bardzo dobre uzyskane w obu placówkach są nieporównywalne. Kogo nagradzają rady pedagogiczne i organy prowadzące, którzy uczniowie dominują wśród laureatów nagród za wyniki w nauce, szkoły A. czy B.? Z pewnością w szkole A. jest więcej uczniów z czerwonymi paskami, ale skoro systemy oceniania nie są koherentne, to jak sprawdzić poziom nauczania? Może wskaźnikiem EWD? Raczej nie.
W statutach polskich szkół i w szczegółowych zapisach WSO czytamy różną interpretację ocen promujących w odniesieniu do oceny dopuszczającej. Szkoły od wielu lat (od 2007 nieoficjalnie i od 2009 formalnie) posługują się dziennikami elektronicznymi, wspomagając się w okresie klasyfikacji wyliczeniami średniej arytmetycznej i/lub średniej ważonej.
Dygresja historyczna z czasów PRL, czyli formułowania podstawy USO’91. Za tłamszeniem ucznia i „zamordyzmem” komunistycznym szły konsekwencje i represje wobec jego rodziców. Jeśli nastolatek „coś nabroił”, szkoła wykonywała telefon do ojca czy matki, ściągając ich przed oblicze „nieomylnego ciała pedagogicznego” – strażnika systemu postawionego na „pierwszej rubieży walki ze zgniłym kapitalizmem i warcholstwem” (warchołem czy oszołomem był każdy, kto myślał inaczej lub zadawał irytujące pytania władzy). Gdy rodzice wracali do domu z „napiętnowaną latoroślą”, musieli mieć gwarancję, że „podobna skandaliczna sytuacja” (wezwanie do szkoły) więcej się nie powtórzy. Sięgali często po przemoc, pas, kij, cokolwiek, byle zabolało i dzieciak zapamiętał, że „nie wolno” przeciwstawiać się rozwojowi – szkole, władzy.
Miejsce partii terroryzującej spolegliwe młode społeczności szkolne uczniów wraz z ich rodzinami zajęły w 21. wieku wypaczone acz autonomiczne systemy oceniania. Z przykrością trzeba powiedzieć, iż sposób wprowadzenia średniej ważonej w postaci zastraszania uczniów wagami ocen branymi „z kosmosu” jest i będzie plamą na honorze całego dorosłego społeczeństwa. Z pewnością przełożyło się również na wyniki R18!
5. Konsekwencje
Brak jednorodnego systemu oceniania oznacza, iż szkoła z pewnością krzywdzi uczniów, bo nie traktuje ich tak samo. Ile szkół, tyle zapisów i regulaminów oceniania, a każdy inny? Ilu nauczycieli, tyle nawyków oceniania i kryteriów. Czy to nie poniża uczniów zmuszanych do dostosowywanie się za każdym razem do człowieka zamiast do krajowych przedmiotowych wymagań? W szkole panuje zmowa milczenia? Nikt nie interesuje się ocenianiem i nikt nie znalazł jeszcze sposobu, aby rozwiązać ten węzeł gordyjski?
System oświaty nie jest idealny i należy go analizować, stopniowo i systematycznie zmieniać, ulepszając dla dobra uczniów i przyszłości Polski. Na zmianach najbardziej powinno zależeć nauczycielom, ponieważ znaleźli się na końcu „łańcucha pokarmowego” wciąż oskarżani o zło, jakie dzieje się w szkole.
Kwiecień(!) 2019 pokazał wszystkim, gdzie jest nasze nauczycielskie miejsce w szeregu. Nie musiał, bo od co najmniej 2000 r. wdrażane zmiany uczyniły z ucznia tzw. „klienta szkoły”, za którym podąża dotacja budżetowa. Jako pracownicy oświaty jesteśmy przygnieceni przymusem kształcenia efektywnego z racji EWD i nim tłamszeni, bo przecież wiadomo, że nie wszystkie dzieci i młodzież są w stanie sprostać wymaganiom przestarzałych programów nauczania i fatalnych w skutkach zasadach oceniania. Zanim jednak zmienimy je, uwspółcześniając szczególnie w szkole średniej, pierwszy krok powinien dotyczyć zmian systemu oceniania. Odbiera on zawodowi nauczyciela co najmniej 75% etosu, gdyż żyjemy w 21. wieku, tak, nie w tradycyjnym i nieczytelnym przez komputery, nieznanym językom programowania rzymskim cyfrom – XXI wieku, lecz w 21. wieku, gdzie wszystko co nie jest transparentne, tego nie można nazwać rzetelnym, obiektywnym i uczciwym.
Skrótowce użyte w artykule
WSO – Wewnątrzszkolny system oceniania
PZO – Przedmiotowe zasady oceniania
USO’91 – Ustawa o systemie oświaty z 1991 r.
R18 – Raport NIK z 2018 roku dotyczący ocen dopuszczających z matematyki na świadectwach szkolnych w latach 2015-2017 polskich uczniów.
EWD – wskaźnik Edukacyjnej wartości dodanej (więcej…)
EWM – Edukacyjne Wyzwania Medialne (więcej…)
Strażnicy bramy – od kogo zależą zmiany?
Tytuł cyklu „Strażnicy bramy” to aluzja do przypowieści zawartej w „Procesie” Franza Kafki (zob. „Kafka i poszukiwanie szczęścia„). Jest tam mowa o strażniku pełniącym rolę odźwiernego bramy prawa, do której przyszedł prosty człowiek. Pragnie on pójść dalej, wejść za bramę, aby poznać prawdę o życiu i szukać szczęścia, ale strażnik go zatrzymuje, strasząc konsekwencjami i onieśmielając. Tak działa współczesna polska szkoła. Niby jest pełna empatii i marzeń o idealnych absolwentach, ale tak naprawdę nie bardzo wie, jakiego obywatela ma kształtować a ocenianiem „podcina mu skrzydła”. Kto ma zmienić ten stan rzeczy, jeśli nie świadomi „Strażnicy bramy”?