Edukacyjna wartość dodana (EWD) to wskaźnik pokazujący szkole, jak na przestrzeni kilku lat kształtowały się wyniki egzaminów zewnętrznych. Tak jakby nie wystarczały surowe dane statystyczne lub staninowe, które normalną koleją rzeczy wcześniej omawiało się i analizowało w celu ewaluacji egzaminów zewnętrznych. Od kiedy wskaźnik programowano i wdrażano (2005), stał się wielkim szkodnikiem – barbarzyńcą wprowadzającym do szkół prymitywne odruchy. Następnie zmienił się w potężnego straszaka groźnego szczególnie na poziomie szkół średnich rywalizujących lokalnie o nabór w czasach niżu demograficznego.
Barbarzyński odcień wskaźnika EWD
Licealiści są zakładnikami systemu, bo w rzeczy samej, dla nich szkoła średnia to dopiero drugi etap przygody z nauką i zdobywaniem wykształcenia. Zatem nie mają wyboru i muszą podchodzić do matury. Technicy bodaj na pół roku przed maturą mają już zawód, więc nie czują „ciśnienia maturalnego”. Dziewczęta rozglądają się za stałymi partnerami, młodzieńcy za pracą za granicą a czas jakoś mija szybciej niż zwykle. Z początkiem lutego maturzyści definitywnie i ostatecznie muszą podjąć decyzję: „Zdawać czy nie zdawać – oto jest pytanie!?”. Właśnie wśród uczniów techników rozgrywa się najwięcej „dramatów wewnętrznych” związanych z podejmowaniem pierwszej samodzielnej decyzji mogącej zaważyć na całym ich życiu i jego jakości materialnej. Bynajmniej wierzymy w to, iż wykształcenie otwiera przed młodym człowiekiem więcej drzwi do szans na lepiej płatną pracę.
Wskaźnik EWD spowodował, iż do tej pory spolegliwi acz wymagający matematycy i językowcy zmienili się w żądnych sukcesów maturalnych (egzaminacyjnych) barbarzyńców pozbawionych empatii. Z racji obaw przed stygmatyzacją środowiska i troski o przyszłość szkół dla wielu ważniejsze stały się wyniki matur (egzaminów zewnętrznych) niż sami uczniowie. W gimnazjach nie było inaczej.
Nauczyciele gimnazjalistów „rozpoczęli szturm” na umysłowy „bastion lenistwa i lekceważenia przygotowań do egzaminów” zagnieżdżony w głowach młodzieży, nadając „kosmiczne wagi” ocenom typu sprawdziany i sprawdziany próbne zewnętrzne. Średnia ocen uczniów spadła, co zniechęciło ich do edukacji i starań, bo przecież w systemie wyliczania średniej ważonej jedna ocena ndst. z „kosmiczną wagą” może zniweczyć szanse na najlepsze oceny, „czerwony pasek”, promocję. Podobnie nauczyciele techników obawiając się porażki maturalnej i niższego niż w latach poprzednich EWD, zaczęli wzmożone naciski na słabszych w nauce maturzystów, aby zniechęcić ich do zdawania egzaminu dojrzałości.
Pokolenie młodzieży uczącej się w technikach, które współcześnie „wszystko może, niczego nie musi” i często „miewa wyrąbane na…” – przejawia niewielkie zainteresowanie maturą, deklarując zazwyczaj, iż i tak nie poradziliby sobie z matematyką. Gdyby nie EWD, abiturienci ci podeszliby do matur, aby raz w życiu, oprócz egzaminu na prawo jazdy, zrobić coś dla siebie, odczuć pozytywne bodźce i coś wartościowego, co mogliby wspominać do końca życia w zdaniach typu: „Jestem wielki”, „Dałem radę”, Udało się”, „Nie udało się”, „Było blisko”, „Zawiodłem się na sobie” albo wręcz: „Zdałem a nauczyciele mówili, że nie dam rady” itp. Tymczasem EWD pozbawiło ich tej możliwości, zabierając też wielu nadzieję na sukces i skłoniło do „obniżenia lotów”. Zauważyła to NIK, badając poziom ocen dopuszczających na świadectwach uczniów wszystkich typów szkół. W raporcie z 2018 r. ujawniono, że 46% uczniów szkół średnich w latach 2015-2017 wykazało się „matematycznym minimalizmem”, bo miało na świadectwach oceny dopuszczające z tego przedmiotu. Uznano, iż winę ponoszą „przeludnione” klasy i przeładowany program. NIK sugerowała MEN, aby w związku z tym zrezygnowano z matury obowiązkowej z matematyki. Jakby problem niskich ocen dotyczył tylko tego przedmiotu.
NIK nie odkryła innej prawdy, bo nie badała systemu oceniania funkcjonującego w polskiej szkole a opartego na nieuzasadnionym współcześnie zezwoleniu formułowania prawa statutów i WSO (Wewnątrzszkolny system oceniania) przez nauczycieli, osoby w tym kierunku niewykształcone i pozbawione, jak się okazuje, wyobraźni. Oto w 2007 r. w szkołach pojawiły się dzienniki elektroniczne zatwierdzone przez MEN do powszechnego użytku dwa lata później (2009). Narzędzia te zostały wyposażone w arkusze kalkulacyjne wyliczające średnią arytmetyczną lub średnią ważoną i pokazujące je nauczycielom oraz uczniom, a więc ułatwiające pracę i w miarę sprawiedliwe ocenianie. Nieformalnie wielu nauczycieli zaczęło stosować tę drugą metodę średniej ważonej, aby dyscyplinować „gawiedź szkolną” szczególnie podczas przygotowań do egzaminów zewnętrznych. „Nieformalnie” to znaczy jeszcze zanim uchwaliły tę metodę rady pedagogiczne, czyli nielegalnie? Dokładnie.
W 2019 roku do matury przystąpiło 247 230 absolwentów szkół ponadgimnazjalnych, w tym 156 352 osoby to licealiści a 90 878 to technicy. Póki co, nie ma danych co do liczby osób, które zrezygnowały z matury w technikach, bo w liceach ten odsetek jest z pewnością niższy. Nie można założyć, że za raportem NIK kryje się cyfra np. 5-9% uczniów z rocznika, którzy nie przystąpili do matury, będąc pewnymi, iż nie mają szans lub odstraszyli ich nauczyciele. Wydaje się celowe dokonanie takich wyliczeń.
Winą za „dezercję maturalną” można obarczyć dyrektorów szkół barbarzyńców przymykających oczy na zjawisko zastraszania uczniów i nauczycieli wizją spadku EWD, a także wspomnianą wcześniej stygmatyzacją dotyczącą wyłącznie matematyków i językowców (odpowiadają za EWD). Ale nie chodzi tylko o egzaminy zewnętrzne.
Szkołami barbarzyńców można nazwać te placówki, gdzie tyranizuje się młodych i dorosłych uczniów wypaczonym systemem oceniania (WSO). Zniechęca się ich do rozwoju i kształcenia, wpędza w depresję i apatię wynikającą z braku pożądanych sukcesów edukacyjnych.
Znamienna jest też bezsilności uczniów wobec barbarzyńców namiętnie stawiających oceny ndst. z najwyższymi wagami wg bezmyślnie przygotowanych lub skopiowanych z innych szkół tabel świadczących niezbicie, że w polskiej szkole mamy do czynienia na masową skalę z zaprzeczeniem idei pedagogiki (nauka o wychowaniu i nauczaniu).
Wypaczona metoda średniej ważonej
W wielu szkołach rady pedagogiczne, czyli nauczyciele, bezmyślnie wdrożyły do swoich statutów ogólne tabele z kategoriami – formami sprawdzania osiągnięć uczniów – „podcinając uczniom skrzydła”. Z tabel tych nauczyciele „pobrali” stosowane przez siebie formy z wagami, nie zauważając, że robią uczniom krzywdę – nie tylko im, ale też sobie, całej polskiej szkole i etosowi pracy nauczyciela.
O co chodzi? Przeanalizujmy umieszczone poniższe trzy tabele.
Tabela 1. Obecne w wielu statutach szkół tabelaryczne zapisy WSO:
„W szkole obowiązuje ocenianie za pomocą wyliczania średniej ważonej i skali wag 1-14 według poniższej tabeli:”
Kategoria (forma sprawdzania osiągnięć ucznia) | Waga oceny |
---|---|
Kartkówka | 1 |
Zadanie domowe | 2 |
Odpowiedź ustna | 3 |
Praca w grupach | 4 |
Projekt | 5 |
Prezentacja | 6 |
Test | 7 |
8 | |
Praca klasowa | 9 |
Sprawdzian | 10 |
Konkurs szkolny | 11 |
Konkurs międzyszkolny | 12 |
Konkurs powiatowy | 13 |
Konkurs centralny | 14 |
Na czerwono zaznaczono formy (kategorie) sprawdzania osiągnięć uczniów z wagami, które są stosowane najczęściej przez nauczycieli stawiających maksymalnie do trzech ocen w półroczu. Na żółto w wierszu o wadze 8 nie ma podanej w ogóle formy; na czarno zaznaczono kategorie i wagi przeznaczone dla konkursowiczy.
Zapisy tego typu są niezgodne z prawem oświatowym, gdyż ewidentnie wprowadzają całe środowisko w błąd. Nauczyciel ma obowiązek informowania uczniów na początku roku szkolnego o wymaganiach. Jeśli poinformuje, że w szkole „liczymy średnią ważoną w oparciu o skalę wag 1-14”, wprowadza wszystkich w błąd, bo ma mówić nie o szkole, tylko o swoim przedmiocie i swoim PZO! Skoro na swoim przedmiocie stosuje maksymalnie 3-4 formy i oceny w każdym półroczu, skala wag ocen powinna wyglądać nie 1-14 a 1-3 i tylko o tym powinien informować, tylko to uczniom wyjaśniać.
Gdyby zaimplementować formy i wagi z tabeli WSO do PZO – Przedmiotowych Zasad Oceniania – nauczyciela stawiającego wyłącznie 3 oceny w półroczu, zobaczylibyśmy zapis w tabeli 2:
Tabela 2. Źle sformułowany zapis PZO wynikające z zatwierdzonego WSO
LP. | Forma sprawdzania osiągnięć ucznia | Waga oceny |
---|---|---|
1 | Sprawdzian | 10 |
2 | Odpowiedź ustna | 3 |
3 | Kartkówka | 1 |
Patrząc na tabelę 2, odruchowo narzuca się wiele pytań, na które nie odpowiedzieli sobie autorzy tego typu zapisów w statutach: dlaczego jest tak duży przeskok między wagą 1 a 10 – waga 10 ma spełniać rolę „straszaka na ucznia”?; jak te przeskoki wag ocen wyjaśnić uczniowi bez fałszu i poczucia uknucia jakiegoś podstępu wobec niego?; co zrobić, jeśli uczeń zachoruje, nie zdąży poprawić oceny z wagą 10 – najwyższą?; czy wagi WSO zniszczą wysiłek ucznia i zniweczą też dorobek nauczyciela i polskiej szkoły?; czy uczeń nie zniechęci się (wpadnie w depresję) lub nie zdemoralizuje się, przestając się uczyć i przychodzić na zajęcia z wyjątkiem sprawdzianów?
Jak wyjaśnić formy i „martwe wagi” 2, 4-9, 11-14, których w tabeli PZO nie ma, bo nauczyciel stawiający do 3 ocen w półroczu ich nie stosuje? Skoro ich nie stosuje, poprawny zapis w PZO powinien zawierać formy i ustalone wagi jako kolejne: bez „kosmicznych przeskoków”:
Tabela 3. Poprawnie sformułowane zasady w PZO wynikające z planowania nauczyciela
LP. | Forma sprawdzania osiągnięć ucznia | Waga oceny |
---|---|---|
1 | Sprawdzian | 3 |
2 | Odpowiedź ustna | 2 |
3 | Kartkówka | 1 |
Różnica pomiędzy tabelami 2 i 3 jest zasadnicza. W tabeli 3 zachowano zasadę kolejności wag i adekwatności w stosunku do stosowanych form sprawdzania osiągnięć uczniów – nie ma tu martwych wag ani „kosmicznych przeskoków”. Wagi są cechami ocen a nie pełnią roli „straszaka”. To oczywiste, że ocena ze sprawdzianu waży więcej niż z pozostałych form, ale jeśli plan przewiduje jedną godzinę zajęć w tygodniu, chodzi o powtórzenie w sumie niewielkiego zakresu wiedzy do sprawdzianu w porównaniu z wagą sprawdzianu przedmiotu wielogodzinnego, np. 5 godzin zajęć w tygodniu. Waga ze sprawdzianu musi być i jest zupełnie inna zależnie od ilości godzin zajęć oraz form sprawdzania osiągnięć uczniów i celów kształcenia.
Uczeń ma prawo do każdej wagi ocen. Nakłada to na nauczyciela obowiązek zastosowania zaplanowanych form sprawdzania osiągnięć reprezentujących wszystkie wagi w każdym półroczu cyklu nauczania przedmiotu (zob. Średnia ważona poradnik). Oznacza to, iż jeśli cała szkoła przyjmuje skalę wag 1-14, deklaruje, iż każdy nauczyciel zastosuje wszystkie wagi a uczeń z każdego przedmiotu otrzyma co najmniej 14 ocen! Czy to możliwe do realizacji? Zupełnie nie, gdyż każdy przedmiot ma swoje specyficzne formy i w związku z tym tworzenie jednej skali wag dla wszystkich nauczycieli to FAŁSZ, którego nie wolno powielać, bo jest niezgodny z prawem.
Zamknięte koło prawne
Co ma zrobić uczeń, rodzic, nauczyciel, wychowawca, który zaobserwuje u siebie w szkole tego typu tabele, skale dla wszystkich nauczycieli i zaprzeczenie sensu starań ucznia? Przypuśćmy, że fizyk zażądał, aby maturzyści przeczytali lekturę, której nie ma w programie nauczania i wstawił uczniom oceny ndst, zarządzając sprawdzian z wagą 10 tuż przed końcem klasyfikacji – dwa dni przed datą wystawienia propozycji ocen? Podciął w ten sposób skrzydła swoim uczniom, bo nagle ich średnie spadły z 4,3 do 2,4. Uczniowie, rodzice i wychowawca zgłoszą skargę do dyrektora, ten stwierdzi, że nauczyciel fizyki miał prawo, bo zezwala mu na to WSO. Uczniowie odwołają się do kuratora i MEN, ci także stwierdzają zgodność z WSO, więc uczeń stoi na straconej pozycji i kończy szkołę z oceną dopuszczającą.
Konieczna jest korekta ustawodawcza, bo w majestacie prawa (statut, WSO) wiele szkół „niszczy uczniów”, odbierając im szansę na osiąganie sukcesu, który jest najlepszym motywatorem rozwoju.
Kto uważa, że raport NIK o niskich ocenach z matematyki dotyczy wyłącznie tego przedmiotu, nie ma wyobraźni lub dzieci uczących się w szkołach. „Miliony” słupków z jedynkami o wysokich wagach zobaczyć można w dziennikach na języku polskim. Wielu polonistów nie traktuje czytania lektur w domu jako zadanie domowe i urządza sprawdziany ze znajomości treści o najwyższej wadze. Dlatego od „zarania dziejów” najniższe oceny na świadectwach uczniowie odnotowują z matematyki i języka polskiego. Szkoła oczywiście ignoruje wątpliwości rodziców w rodzaju: „Moja córka ma 20 przedmiotów i z 18. piątki a z dwóch oceny dopuszczające, dlaczego tak się dzieje?”. No właśnie między innymi z powodu wypaczonych WSO.
Formy i wagi dyskryminujące?
Wagi ocen oznaczone czarnym kolorem w tabeli 1. to zaprzeczenie naczelnej zasady równości uczniów w szkole. Prawo oświatowe wyraźnie zakazuje sztucznych podziałów także w zakresie oceniania. Nie ma i nigdy nie było zezwolenia na to, aby określać grupy „wybrańców”, dla których tworzy się specjalne formy i wagi, od tego są oceny szkolne. Czy szkoły mają obowiązek organizowania konkursów i go realizują? Ale sztuczne zapisy mają. Czy szkoły organizują eliminacje do konkursów pozaszkolnych, czy tylko wysyłają na nie wybranych uczniów określanych mianem „zdolny”? Czyli pozostałym uczniom szkoły nie dają żadnych szans konkursowych, oceniając ich jako „niezdolni”? Zatem potwierdzają zapisami WSO dyskryminację! Jeśli uczeń został wysłany na konkurs i poniósł porażkę, czy nauczyciel wpisuje mu ocenę ndst z najwyższą wagą? Na pewno nie. A jeśli uczeń wygrał konkurs, czy nie wystarczy mu szóstka z najwyższą wagą typu sprawdzian? Jak czują się uczniowie całej szkoły, patrząc na tabelę z wagami, z których najwyższe są zarezerwowane wyłącznie dla „wybrańców”?
Setki tysięcy uczniów z podciętymi skrzydłami
Trudno oszacować, ile szkół w kraju ma niewłaściwe, niesprawiedliwe i szkodliwe zapisy tabelaryczne dot. średniej ważonej typu tabela 1. w swoich WSO. Każda z nich zasługuje jednak na miano SZKOŁY BARBARZYŃCÓW, czyli placówki, gdzie nauczyciele (barbarzyńcy) podcinają swoim uczniom skrzydła. A skoro już nazywamy rzeczy po imieniu, warto powiedzieć, jak tego typu szkoły powstały. Otóż pojawiły się one jako reakcja na i w obronie przed mianem: SZKOŁY STRACONYCH SZANS. Tytułem „Szkoła straconych szans” określa się placówkę o niskim i spadającym wskaźniku EWD…
I wszystko jasne: nauczyciele (głównie: matematycy i językowcy) zaczęli stosować „wagi straszaki” ze strachu przed niskimi wynikami egzaminów zewnętrznych, w istocie przed spadkiem EWD. Nie zrobiliby tego jednak, gdyby nie przyzwalające milczenie rad pedagogicznych i dyrektorów szkół odpowiedzialnych za prawo szkolne. Ci ostatni z kolei urzędnicy stali się zakładnikami systemu, który stygmatyzuje każdego, kto zarządza SZKOŁĄ STRACONYCH SZANS. Taka jest geneza SZKOŁY BARBARZYŃCÓW, której efekty działań to między innymi wzrost frustracji i agresji szkolnej w zlikwidowanych gimnazjach, ale też niebezpieczny wzrost młodzieży z depresją, samookaleczeniami itd.
Wiele dzieci skrzywdzonych przez system oceniania (widzimisię nauczyciela i wypaczoną średnią ważoną) nie wie, dlaczego nie radzi sobie w szkole, przecież tak się starają? Szkoła powinna dawać szansę każdemu zaangażowanemu w swój rozwój dziecku, motywować i aktywizować je. Niestety, wiele szkół w Polsce zamyka się na te cele, niszcząc marzenia uczniów jedną oceną, często spontanicznie zorganizowaną kartkówką czy sprawdzianem „dyscyplinującym” z kosmicznie wysoką wagą, której uczeń nie jest w stanie poprawić.
Można podążać za raportem NIK (2018) śladami nadmiaru ocen dopuszczających: 20% szkół podstawowych, 34% gimnazjalnych (2015-2017) i aż 46% w szkołach średnich – tylu uczniów miało najniższe oceny promujące na świadectwach. Jeśli uczniów tych było, powiedzmy 4 mln (2015-2017), to mówimy o setkach tysięcy osób, którym system oceniania podciął i wciąż podcina skrzydła, stosując wypaczoną metodę wyliczania średniej ważonej z „martwymi wagami”.
Skutki wypaczania średniej ważonej
Wypaczenie systemu wyliczania średniej ważonej przez szkoły to nie koniec złych wiadomości dla środowiska szkolnego. Zgodnie z prawem do samodzielnego tworzenia WSO szkoły dowolnie też interpretują założone wcześniej minima MEN odnośnie promocji uczniów, samodzielnie określając: co to jest ocena dopuszczająca, która miała informować, iż uczeń opanował 30% programu nauczania? Dowolność w podchodzeniu do tej kwestii jest porażająca, gdyż mówimy o zapisach w statutach szkół, gdzie ocenę dopuszczającą wyznacza średnia ważona w przedziale: od 1,50 do 1,90, czyli nie jest to 30% a mniej lub więcej (1,79). Uczeń zmieniający szkołę w tym samy mieście może stanąć w obliczu konieczności powtarzania klasy. Bo oto w poprzedniej placówce jego średnie ocen 1,62 – 1,73 z pięciu przedmiotów oznaczała promocję, podczas gdy po przenosinach zastał inne wymagania WSO, gdzie wyznaczono dolny pułap średniej ważonej na 1,83? Dramat dzieci i rodziców? Tak i tego nie można tolerować.
Obniżanie oceny dopuszczającej do średniej poniżej 2.00 prowadzi do obniżania wymagań i może się stać, że wkrótce średnie ważona 1,2 czy 1,3 będą oznaczała promocję, bo uzna tak rad. pedagogiczna i zapisze to sobie w WSO. Skoro tak, to polska szkoła przestanie spełniać funkcję edukacyjną na rzecz opiekuńczej. To fatalna prognoza dla kolejnych pokoleń, które staną się niewykwalifikowaną siłą roboczą Europy.
Ile rzeczywiście jest uczniów, którzy nie potrafią opanować więcej niż 30% materiału? Tego nie wiemy i jeśli nie zmienimy systemu intuicyjnego (widzimisię nauczyciela) na średnią ważoną, a także nie wyznaczymy jednorodnych zasad stosowania tej innowacyjnej jeszcze i reformatorskiej metody klasyfikacyjnej, system oświaty straci prestiż i sens istnienia.