Mówiąc w dużym uproszczeniu, gdy po 190 tysiącach lat ewolucji człowiek zaczął odróżniać to, co ważne, od tego, co nieistotne, stał się homo sapiens – istotą myślącą. Zapragnął wówczas selekcjonować i systematyzować wiedzę o świecie. Wykształcił w sobie instynkt przekazu dydaktycznego wartościującego różne zjawiska potrzebne kolejnym pokoleniom do przetrwania. Tak pojawił się narrator, opowiadacz – „przekaźnik” i jednocześnie nauczyciel. Celem jego „pracy ściennej i kamiennej” było wyjaśnianie rzeczywistości, zapisywanie jej w pamięci potomnych.
1. Z życia i śmierci podmiotu lirycznego 2. Postawa archeologa 3. Podmiot liryczny wyzwolony 4. Interpretacyjny spoiler 5. Nic a nic… 6. Analityk i maturzysta?
Najpierw powstawał bełkotliwy ciąg „zdarzeń literackich” opisujących świat (mimesis). Tematy były różnorodne, ale zawsze: „najważniejsze”. Właśnie ten aspekt dominuje w literaturze i kulturze: ktoś chce przekazać coś, co jego zdaniem jawi się jako egzegeza istnienia, sedno sprawy. Warunkiem zrozumienia świata jest odkrywanie i powtarzanie prawdy tak długo, dopóki nie zostanie zrozumiana przez wielu ludzi. Narrator myślący, taki Pan Cogito w czystej formie, człowiek po wielokrotnym olśnieniu (katharsis), przekształcił się po wielu pokoleniach w podmiot liryczny. Widzimy jego dojrzałość u Horacego („non omnis moriar”).
Sensem istnienia podmiotu lirycznego było i jest niezmiennie diagnozowanie (ewaluacja) człowieczeństwa, zdarzeń, emocji, wyciąganie wniosków, poprawianie błędów, nazywanie rzeczywistości. Bo tak naprawdę istnieje tylko to, co potrafimy nazwać. W ten sposób przetrwały idee i ucywilizowała się ludzkość, dzięki ciężkiej pracy podmiotu lirycznego (głos, podmiot mówiący, osoba mówiąca). Stał się swoistym perpetuum mobile, bytem niezależnym określającym istotę rzeczy – kluczem poznania dobra i zła, jak mówią filozofowie.
1. Z życia i śmierci podmiotu lirycznego
Naukowcy odtworzyli stadia umierania człowieka na przykładzie grotołaza zasypanego w jaskini. Jego mózg odcinał kolejne elementy organizmu, spalając tkankę tłuszczową, mięśniową, oszczędzając wodę i sole mineralne przez wiele godzin i dni. Odłączał wszystko stopniowo w taki sposób, aby móc trwać i kontrolować procesy podtrzymujące życie. Ostatnia iskra zgasła, skończyło się życie konającego, gdy ustał głos podmiotu lirycznego. Pozostał tylko na jego twarzy wykrzyknik nadziei, że nie wszystko jeszcze stracone…
Podmiot liryczny pojawił się jako ostatni element rozwoju cywilizacji kreowanej przez ludzki umysł. Wyłonił się z głębokiego szumu świata, ludzkiej wyobraźni i wrażliwości. Umrze jako ostatni, na pewno wszystkich nas przeżyje.
„Wyznanie podmiotu lirycznego” i „Podmiot liryczny” – te dwa wiersze napisałem dla moich uczniów, aby lepiej zrozumieli, czym jest poezja, ale też dla miłośników wierszy, ich twórców, raperów, analityków, maturzystów i wszystkich poszukiwaczy prawdy o… sobie.
Roman Rzadkowski
Wyznanie podmiotu lirycznego | Podmiot liryczny |
---|---|
Od homo rectus po homo sapiens Dwieście tysięcy lat trwa ewolucja Mamy problemy rozwojowe Nie radzimy sobie z wykwitami osobowości Jak na pizzy góry i doliny Zaglądam do wnętrza kamieni Chełpi się rozum Błysnął ostatnio Klikaj w wyświetlacz Wszystko co istotne Tyle świata i życia masz Ja 18.05.2020 r. |
Żądam wiersza bez grymasów Historycznych wygibasów Ściągających mi koszulę Wpychającą w każdą dziurę Dosyć mam już poetyki O! wolności daj mi sidła Co czułem Dopisz sam do moich słów Podmiocie liryczny bez imienia Wpędzam konia w myśl pogoni Odczep się 08.06.2020 r. |
2. Postawa archeologa
Trudno powiedzieć, jak to się stało i dlaczego tak się działo, że każdy kolejny poeta czuł się w obowiązku pisać wedle przyjętych przez klasyków norm gatunkowych? Dla przykładu tematy poważne poruszano w pieśniach, trenach, peanach, innym celom wypowiedzi lirycznej służył sonet, fraszka czy bajka. Zapisom towarzyszyły systemy metryczne, gatunki sylabiczne, sylabotoniczne i toniczne. Cywilizacja rozwijała się przez wiele wieków a poeta, cóż, musiał zamykać swoje wyznania w odpowiednio dobranym wiersza.
Poeci to zecerzy form klasycznych i kwantyfikatorów.
Podmiot liryczny od czasów renesansu stawał się ważnym społecznie głosem narodowym wyzwolonym spod wpływu łaciny. Był więc bystrym obserwatorem rzeczywistości i z wrażliwością przelewał na papier to, co społecznie wydawało się ważne. Korzystał z dobrodziejstw gatunkowych, aby poruszać różne kwestie w podniosłych i patetycznych pieśniach, wesołych fraszkach i dydaktycznych bajkach. Ogromną wartością, jaką wnosił do życia społecznego, było rozwijanie kodu językowego w procesie komunikacji, ale też uczył nas świadomości społecznej i patriotyzmu. Czytelnicy kształcili się, bo poezja uczyła nowych pojęć.
Wiek XIX przyniósł zwrócenie się do wnętrza człowieka. Poeci tam odkrywali proste – pierwotne wartości (także miłości do ojczyzny) i uczucia. Lubowali się w tym szukaniu romantycy a wszystko skomplikował modernizm. Artysta – kapłan w świątyni sztuki – zapragnął wyzwolić się z nakazów użyteczności i mimetyzmu literatury. A jednak rygory gatunkowe i rodzajowe przez wieki były niepodważalne. Mimo wielkiego buntu przeciwko normom narzucanym sztuce nawet moderniści przestrzegali zasad rodzajowych i gatunkowych.
Podmiot liryczny wciąż zamykał swoje wyznanie w wierszach regularnych, okraszając je rymami, poszukując w poetyce odpowiednich form wyrazu. Musiał być wykształcony i świadomy wymagań warsztatu poetyckiego.
Dopiero po doświadczeniach Norwida, Sztuki dla sztuki i Awangardy międzywojennej teoria literacka „zerwała łańcuchy” gatunków liryki na rzecz wiersza wolnego.
Dwie nazwy: autor i podmiot liryczny (osoba mówiąca czy głos) do dzisiaj są ze sobą łączone. Implikuje to swoiste traktowanie poezji a przełożyło na proste pytanie do uczniów przed i po czytaniu wiersza: „Zastanówmy się, co autor chciał nam powiedzieć?”. I zaczyna się analiza, można rzec: archeologiczna. Polega ona na rozwiązywaniu swoistego rebusu, co ma zdemaskować „Podmiot liryczny” – jego intencje.
Tak więc zajmowanie się pisaniem wierszy wymagało od autorów wykształcenia kierunkowego, poznania warsztatu nazywanego poetyką (teoria literatury).
Zajmujący się analizą wiersza również muszą znać niuanse teoretyczne. Klasyczna analiza i interpretacja narzuca badaczom swoiste rygory. Aby więc poddać analizie kilka wersów lub strof, należy najpierw poznać poetykę, ale też zbadać biografię poety, w jakiej epoce powstał wiersz, ustalić datę i okoliczności itd.! Należy też zbadać symbolikę i tytuł, odczytywać metafory i inne środki stylistyczne. Trzeba umieć nakreślać problem/y i wątki, aby później złączyć wszystko, cały collage odczuć i wrażeń, myśli i spostrzeżeń, w jeden obraz i móc powiedzieć, iż jest to dzieło o tym lub owym.
Badacze poezji zwani historykami literatury lub krytykami nigdy nie kończyli pewnikami, choć ich opinie miały być decydujące, wiążące(!), czasami ważniejsze od intencji twórcy. Woleli nie zamykać sobie drogi do analiz i interpretacji symetrycznych, przyczynków, stawiania dzieła w nowym świetle przeinaczeń biograficznych, politycznych, towarzyskich itd.
Nie tak poezja jak krytyka stały się nieprzemijające, najważniejsze. To opinie historyków narzucają nam wartości, nie poezja, wiersze, nie podmiot liryczny.
A co się dzieje, gdy politycy zamawiają interpretację zgodną z własną „teorią poznania”, gdy narrator streszcza słowa podmiotu lirycznego, nie pozostawiając żadnej drogi ucieczki odbiorcy? Świat się wykoleja, ludzie masowo giną, mordując się nawzajem na całkiem realnych, niepoetyckich polach bitewnych.
3. Podmiot liryczny wyzwolony
Interpretowanie poezji to radość z odkrywania swego świata a nie „śledztwo w sprawie” zupełnie obcego człowieka. Im bardziej obudowujemy analizę, tym mniej z poezji „zasysa” uczeń, zwykły czytelnik, którego nie uczymy czuć, tylko każemy padać na kolana przed wielkim autorem, ignorując podmiot liryczny.
Jeśli chcemy uchronić intymność liryki, wyznania podmiotu lirycznego, koniecznie musimy przywrócić mu anonimowość. Zdawali z tego sprawę moderniści przełomu 19. i 20. wieku. Romantycy przypominali trubadurów mówiących do świata jako „JA” autor, który wypowiada się w swoim imieniu: „I ja to słyszę, i ja tak wierzę,/Płaczę i mówię pacierze.” – podmiot ballady „Romantyczność”.
Gdy wypowiedź dotyczy własnych przeżyć, mówcy łatwo się ujawniać. Czytelnik ocenia jakość dzieła i ewentualnie postępowania autora. Z mówieniem o sprawach publicznych może być trudniej, ponieważ łatwo stać się obiektem zarzutów i upolitycznienia twórczości. Jak wiemy, los i rozwój karier pisarskich jest od wieków zależny od dominujących nurtów, a także „ludzi trzymających władzę”. Człowiek kultury zawodowo zajmujący się pisaniem jest zwykle powiązany z wydawcami, sponsorami, mecenasami. Chcąc być publikowanym i utrzymać rodzinę ze swoich tantiem, chcąc nie chcąc naraża się na bycie pod wpływem określonych tendencji.
Jako nauczyciel, czyli urzędnik państwowy, mogę zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które nie podobają mi się w życiu codziennym szkoły. W ten sposób mogę narazić się zwierzchnikom, płacącym mi pensję. Jako autor opowiadania lub wiersza ukrywający się pod pseudonimem z takich nieprzyjemności i presji będę czuł się zwolniony.
Rozwód autora z jego wypowiedzią liryczną ma nastąpić dla dobra całej kultury. Potrzebny jest wciąż głos subiektywny i niezależny a takim jest w istocie wypowiedź liryczna. Czy daje to jednak wolność mówienia o czym się chce, jak i gdzie się chce? Czy sztuka ma granice? Tak, ale trudno je określić, natomiast autor może czuć się wyzwolony z oceniania i wartościowania jego życia po to, aby „rozumieć jego dzieło”.
Utożsamianie sztuki z konkretną sytuacją i osobą, osobami, bohaterami lirycznymi, spłyca i zawęża wymowę dzieła, także literackiego. Odbiera mu uniwersalny przekaz, przekierowując uwagę odbiorcy na biografię, politykę, prądy, nurty społeczne itd., czyniąc z analizowanego wiersza element poznawania artysty a nie siebie samego.
Współczesny czytelnik nie ma czasu na zatrzymanie się i poznawanie innych ludzi. Nakaz archeologicznych badań wiersza wspierany historią i teorią literacką kojarzy jako odbieranie mu prawa do samodzielnych wyborów. Pytanie znane rodzicom i dziadkom z lekcji języka polskiego „Co poeta chciał nam powiedzieć?”, nikogo dzisiaj nie obchodzi, zważywszy na fakt, iż z reguły odległość pokoleniowa między arcydziełami poezji a młodymi umysłami dzieli kosmiczna przepaść czasowa.
Uwolnienie podmiotu lirycznego od konkretnej sylwetki i doświadczeń życiowych autora nie jest kradzieżą własności i wartości intelektualnych. Jest tylko skorzystaniem z naściennych malowideł umieszczonych przed tysiącami lat w jaskiniach po to, aby człowiek współczesny zauważył, że nosi w sobie podobne wartości, ale jeszcze ich nie nazwał.
Spotkanie z poezją nie jest grzebaniem w historii i prehistorii niczym archeologowie, ale próbą odnajdywania siebie w sobie i we współczesnym świecie. Ten zaś jest w szkole reglamentowany.
Analiza wiersza jawi się jako patrzenie w lustro, gdzie oprócz ciała widać lub nie widać określonych stanów ducha i wartości. Kojarzą się one lub nie z… czymkolwiek, podobają się lub nie, wzbudzają emocje pozytywne lub negatywne, ale zawsze są kluczem do ustalanie pewnych własnych i osobistych doznań. Mówienie o nich głośno jest dzieleniem się z intymnością.
Dlaczego lustra najczęściej wieszamy w domowych łazienkach? Dlatego że drzwi do nich możemy zamknąć i zostać na chwilę sami ze swoimi wadami, aby je korygować. To też jest ważna rola poezji.
4. Interpretacyjny spoiler
Smuci traktowanie poezji niczym zamkniętego rozdziału. Jakby podmiot liryczny wyraził się w określonej przestrzeni historycznej i „jemu już dziękujemy”, umarł, odszedł, żegnaj…
Nie o to chodzi w analizie wiersza i w ogóle w poezji, w sztuce. Każdy pisarz i poeta pragnie poruszać się w świecie uniwersalnym, transcendentnym, pozbawionym ram czasowych. Zatem analizy dokonywane z uwzględnieniem epok i specyfiki uwarunkowań społecznych, wydarzeń na świecie i życiorysu autora to inny świat, nieaktualny dla współczesnego czytelnika i nieatrakcyjny.
Aktualna i współczesna analiza dla ucznia, a także dla czytelnika, to pytanie: „Co ja -odbiorca czuję, czytając słowa wyznania podmiotu lirycznego?” lub „Ja jestem podmiotem i ja chcę coś o sobie wyznać, co to jest? Właśnie uczę się nazywać?!” – próba zrozumienia siebie poprzez pryzmat słów, metafor, symboliki poezji i jej wieloznaczności to jej wielkość i transcendencja.
Przyzwyczailiśmy się metodą szkolną ważyć słowa i odczytywać znaczenia przesłania podmiotu lirycznego umieszczonego w konkretnej rzeczywistości. Dobrze, niech to będzie pierwszy krok do analizy spełnionej. Drugim ma być transpozycja, uwiarygodnienie wyznania lirycznego poprzez życiowe doświadczenia odbiorcy.
Jeśli poezja i jej odbiór będzie krążył wokół odbarwienia czy kalkulowania intencji twórcy, nie ma sensu o niej mówić. Dlatego że czytelnik może wykazać się daleko idącym ostracyzmem wobec postawy artystycznej. Sztuka w związku z tym ma być użyteczna niczym lustro, w którym przegląda się odbiorca.
Współczesny czytelnik poezji, wsłuchany w głos podmiotu lirycznego, to „biorca organów jestestwa”, jakie przeżywa. Gdy odmawia mu się tego współuczestnictwa w samokreacji w zetknięciu ze sztuką, odrzuca ją i o niej zapomina. Tak uczniowie ją traktują, aby skopiować właściwe odpowiedzi i uciec od niej jak najdalej, bo jest zbyt wymagająca: historia i teoria literackiej.
Dlaczego odbiór poezji to jej współtworzenie? Liryka sama w sobie niesie intencje inspiracji postępem, zmianami, ruchem, syntezą celów. Zatem poszukiwania w niej emocji, źródeł celów i sensów tylko w przekroju historycznym a nie obyczajowym ważnym dla odbiorcy pozbawia ją aktualizacji i szufladkuje w przeszłości. Z kolei odbiorca sztuki poszukuje wartości dla teraźniejszości i przyszłości, ponieważ przeszłości nie da się zmienić.
Można powiedzieć, iż poezja jest swoistym horoskopem dla dusz zanurzonych w jej treść. Dramat i epika rządzą się innymi środkami wyrazu i oczekiwaniami. Poezja jest sferą intymną dziania się zewnętrznego na scenie i w narracji.
Podmiot liryczny to każdy z nas, żywy i wyczulony na życie, nie na śmierć, nie na przeszłość i historię. To właśnie teraźniejszość i przyszłość jest kluczem do analizy także szkolnej dzieł poetyckich.
5. Nic a nic…
CKE uznała, że egzaminatorzy maturalni to najlepsi interpretatorzy poezji. Mają jako jedyni „licencję na zabijanie” (parodiując 007) ducha poezji żyjącego w duszach abiturientów, którzy zmagali się z czytaniem i analizą wierszy przez co najmniej 12-13 lat. Na maturze egzaminatorzy ocenią czy „Koncepcja (analityczna zdającego) jest niesprzeczna z utworem, spójna i obejmująca sensy niedosłowne?”. No właśnie, „sensy niedosłowne”, więc jakby niesprawdzalne lub wyczuwane duchem. To znaczy, że nie jest ważne „czucie i wiara” piszącego. Ma podejść do zadania instrumentalnie, archeologicznie, mówiąc metaforycznie: wyciągnąwszy wagi i termometry, miarki i mikrometry, ma zważyć, zmierzyć temperaturę, wzrost i wagę podmiotu, popisując się fanfaronadą nagromadzonych pojęć teoretyczno- i historycznoliterackich zamiast pisać o sobie? Nie o to chodzi w poezji.
Prawdziwej analizy wybrzmiewającej z wnętrza odbiorcy egzaminator może nie zrozumieć, ma prawo. Bez klucza interpretacyjnego nadesłanego z CKE, czyli „przetrawionego i wyplutego dzieła” nawet nie ma szans – „sto pociech”, bo „nic dwa razy się nie zdarzy”.
Pewnego dnia w komentarzu na lekturki.pl pojawił się wpis komentatora oskarżający analityka o dezynwolturę. Przegapił w strofie drugiej wers trzeci(!), „jak mogłeś!?” – pretensje. Podmiot napisał o rozstaniu a w interpretacji nie pojawiła się wzmianka o tym, że Autor musiał wyjechać w tym czasie za granicę. „Tak, to poważny błąd” – żachnął się analityk. W pierwszym odruchu rzucił się sprawdzać życiorys artysty. I dopiero po chwili „głośno przyznał”:
– Nic mnie to nie obchodzi, nic a nic! Nie szukam w poezji ludzkich historii, grobowców uczuć, nie prowadzę śledztwa dusz, aby cieszyć się ich poprawnym odczytywaniem. I tak nie można tego skonfrontować z podmiotem i autorem? Nikt moich sensacji nie potwierdzi, więc nie tak patrzę na poezję. Szukam siebie, swojego głosu w intymności liryki. Jeśli nie odnajduję w jednym wierszu, szukam w kolejnych. To jest mój dom, tu mieszkam, w środku, to ja jestem podmiotem, inni mnie nie interesują, nic a nic…
6. Analityk i maturzysta?
Gdyby dzieła poetyckie z minionych epok, od czasów Kochanowskiego i Mickiewicza, nie zostały dogłębnie przeanalizowane pod względem gatunkowym i znaczeniowym, włącznie z odczytaniem odniesień do epok, sytuacji politycznych i społecznych, mitologii, religii, obyczajów, wydarzeń z życia autorów, co by się stało? Dla czytelnika nic by się nie zmieniło. Dla autorów i owszem, cała ich twórczość mogłaby zostać pominięta, niedoceniona, zmarginalizowana. Nie nazywano by ich ojcami poezji polskiej czy wieszczami, ponieważ nie zestawiono by ich dorobku z innymi autorami. Tak więc teoria i historia literacka to narzędzie także do oceniania jakości twórczości.
Dlaczego dla czytelnika nic by się nie zmieniło? Rozważmy przykład. Otóż, jeśli tren, gatunek wiersza żałobnego przeczyta dziecko, domyśli się, że to wiersz o stracie i smutku, żalu po utracie kogoś bliskiego. Co nam daje znajomość teorii literackiej w tym przypadku? Wiedzę, że Kochanowski dołączył do grona osób piszących tego typu cykle liryczne. Co da nam wiedza o tragedii życiowej, ojcowskiej w tym momencie? Dziecku i młodzieży nic, no, może nauczy trochę empatii i okazywania współczucia. Najwięcej da dojrzałemu czytelnikowi będącemu rodzicem. Poziom empatii i współczucia, percepcji i rozumienia żalu autora będzie największy u osób, które przeżyły podobną stratę, tragedię życiową.
Zastanówmy się więc, czy dając do czytania dzieciom na lekcji treny Kochanowskiego możemy liczyć na pełne zrozumienie tych utworów? Z pewnością nie. Czy zatem nie wydaje się sztucznością ocenianie uczniów za to, w jakim stopniu zrozumieli i rozpisali na dziesiątki zdań analizę wiersza, którego nie mogą rozumieć z racji braku rzeczywistych odniesień do treści? Tak, to jest sztuczne wymuszanie emocji tam, gdzie ich nie sposób znaleźć A jednak tak się dzieje, nauczyciele oceniają, egzaminatorzy sprawdzają czy rozprawka: analiza wiersza jest zgodna z intencją dzieła. A jeśli tych intencji jest kilka lub uczeń nie rozpozna, bo nie czuje tej głównej i źle postawi tezę? A czy egzaminator musi ją rozpoznać? Cóż, za niego rozpoznała ją CKE, wysyłając mu klucz odpowiedzi, aby wszystkie komisje oceniały tak samo.
Dopiero teraz, biorąc głęboki oddech, możemy postawić pytanie o etykę „badania ucznia” pod kątem interpretacji wiersza, którego treści tak naprawdę ma prawo nie rozpoznać, chyba że „wałkował” to na lekcjach i nauczył się „jedynie słusznej interpretacji” w szkole. Lecz czy o takie podejście do poezji chodzi? Cóż, w szkole, gdzie uczymy podstaw analizy i interpretacji wiersza, o takie analityczne i teoretyczne podejście właśnie chodzi, nic więcej? Nic więcej.
Nauka stawia przed nami wymagania nabycia umiejętności rozkładania wypowiedzi lirycznej na określone elementy. Jednak gdy w grę wchodzi interpretacja, to już zupełnie możemy różnić się od siebie, ponieważ doświadczamy i odczuwamy życie inaczej niż drugi człowiek. Do tego pojawiają się jeszcze problemy z umiejętnością przekazywania swojej intymnej wypowiedzi. Dlaczego intymnej? Bo nie dość, że liryka to rozmowa o wnętrzu człowieka, czyli jego sprawach intymnych, to jeszcze i interpretator ma swoje własne do niej skojarzenia, także osnute prywatnością.
Gdy się wczytujemy „dogłębnie” w analizy i opracowania naukowe wierszy, dostrzegamy, zależnie od praktyki i doświadczenia życiowego, że bywają one swoistą cenzurą treści. O pewnych sprawach np. obyczajowych lub filozoficznych autorzy analiz nam mówią, wręcz głośno krzyczą, a inne pomijają. Następnie między sobą także potrafią się kłócić o priorytety lub ustalają dogmaty interpretacyjne, czyli prawdy niepodważalne, których pominięcie traktowane będzie jako „sprzeczne z intencją dzieła”.
Wielcy badacze poezji, czasami więksi niż poeci, których „odkryli dla świata, tłumacząc ich wiersze z polskiego na nasze”, wydają się czasami ważniejsi od autorów wierszy i pełnią rolę wieszczy: „Ten poeta to wielki talent, ma dopiero szesnaście lat a już…” lub „Poezja tej autorki zasługuje na Nobla, bo nikt jak ona…” I czasami mają rację, choć pewne sfery przemilczają, drażliwe dla siebie lub społecznie, czyniąc z nich tabu.
Więc czy czytelnik, odbiorca poezji musi przejmować się teorią literacką i „archeologią” interpretacyjną? Nie, nie musi. Bez teorii literackiej i znajomości życiorysów autorów, bez opracowań krytyków też musimy czytać wiersze. Nie ma innego sposobu na głębsze poznawanie siebie. A po co mamy „się zagłębiać”? Hmmm… Żeby nie być homo erectus, ale homo sapiens, czyli: nie możemy być zwykłymi barbarzyńcami lub troglodytami. To bez poezji jesteśmy zwykłymi prostakami? Nie, bez poezji nas po prostu nie ma.
Ale! Niczego nie musimy, chyba że płacą nam za analizy lub gdy jesteśmy maturzystami zdającymi egzamin właśnie z analizy i interpretacji wiersza. No, cóż, wtedy nie mamy wyjścia, musimy mieć w głowie kilka słowników i tyle samo opracowań, bogatą wyobraźnię i słownictwo, szerokie i otwarte horyzonty myślowe etc.